14:00

Międzynarodowy Dzień Książki dla Dzieci, cz. IV

Znacie kogoś, kto w dzieciństwie nie miał ulubionej książki? My nie! Z okazji Międzynarodowego Dnia Książki dla Dzieci, obchodzonego 2 kwietnia, mamy dla Was liczne przykłady na potwierdzenie tej tezy. Filia nr 25 zaprosiła pisarzy oraz pracowników Miejskiej Biblioteki Publicznej w Katowicach do zaprezentowania czytelnikom tytułów, które darzą szczególnym sentymentem i kojarzą z najmłodszymi latami. Może znajdziecie wśród nich także swoją ukochaną lekturę?

W poście przedstawiamy fotografie i komentarze, którymi podzielili się z nami kolejni pisarze.
Wszystkim jeszcze raz serdecznie dziękujemy!



SABINA WASZUT
"Myśląc o książkach dzieciństwa przychodzi mi do głowy wiele tytułów, ale gdyby nie maleńkie książeczki z serii „Poczytaj mi mamo”, być może w ogóle nie pokochałabym czytania. To seria, z którą mam tylko dobre wspomnienia. Te książeczki wędrowały ze mną wszędzie. Wracałam do każdej z nich wielokrotnie. „Gdy zapada noc” napisana przez poetę i satyryka Tadeusza Kubiaka, jest jedną z tych, które znałam na pamięć. Przepięknie ilustrowana, rozbudzała wyobraźnię. Słuchając czytających rodziców, chciałam zostać piekarzem, lekarką i telegrafistką jednocześnie, bo właśnie o wykonywanych nocą zawodach jest to opowiadanie, a właściwie wiersz.

Jakiś czas temu, książki z serii „Poczytaj mi mamo” zostały wydane ponownie. Polecam je wszystkim mamom (i tatom) czytającym swoim najmłodszym pociechom."



 ALEK ROGOZIŃSKI
 "Nie da się ukryć, że byłem bardzo poważnym dzieckiem (pewnie dlatego dziś jestem niepoważnym dorosłym) i czytałem lektury dla dorosłych. Z kilkoma wyjątkami... Moją ukochaną dziecięcą książką, poza oczywiście „Baśniami” Andersena, była rosyjska, pięknie ilustrowana bajka Piotra Pawłowicza Jerszowa „Konik Garbusek”. Opowieść o małym, garbatym kucyku, spełniającym marzenia nieco naiwnego, ale i mającego złote serce chłopaka zawsze mnie wzruszała i bawiła. I mam ją do dzisiaj, tyle że w zbiorach, do których z powodu kwarantanny nie mogę teraz dostać."


ROBERT MAŁECKI
"Od pierwszej powieści Davida Walliamsa, wydanej przez Małą Kurkę, a przełożonej przez Karolinę Zarembę, czyli od „Babci Rabuś”, staliśmy się, wspólnie z synem, miłośnikami jego nieszablonowych opowieści dla dzieciaków. Co nas urzekło? Po pierwsze to, że Walliams nie słodzi. Jego nastoletni, na wskroś współcześni bohaterowie, często mają w życiu pod górkę. Tak jak Jack, bohater „Wielkiej ucieczki Dziadka”, którego ukochany dziadek, pilot RAF-u trafia właśnie do domu starców pod nazwą „Zmierzch życia”. To początek niezwykłej przygody, która oprócz rozśmieszania ma jeszcze jeden walor. Walliams w nienachalny sposób opowiada młodym ludziom o wartościach, o tym, co w życiu każdego z nas powinno być ważne i cenione. Przy okazji umiejętnie wytyka błędy nam, dorosłym. To naprawdę znakomite książki, ze świetnymi ilustracjami, po które warto sięgnąć, żeby wspólnie czytać. Polecam każdą z jego opowieści!"

MARTA OBUCH
"Nawet jako dziecko dużo czytałam. Trudno mi wskazać jedną ulubioną książkę, bo było ich kilka. W tym moja ukochana Chatka Puchatka A. A. Milne’a – kiedy dziś przeglądam jej strony, czuję się jak bym wróciła do domu. I tak było zawsze, przygody pociesznego Puchatka i rozbrajającego Prosiaczka, który jest niby mały, ale wielce odważny, sprawiały, że na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. W Stumilowym Lesie wszystko było proste. Zaglądałam tam nawet jako nastolatka, żeby „się odbryknąć” i na kartach książki znajdowałam pociechę. Bardzo bawił mnie język bohaterów, a ich mądrości życiowe ujmowały. Bo jak się nie zgodzić choćby z takim zdaniem: „Bo my ciągle szukamy Domu i nie możemy go znaleźć, więc pomyślałem sobie, że jeżeli zaczniemy szukać Dołka, to wtedy na pewno go nie znajdziemy. I to jest Dobra Myśl, bo może wtedy znajdziemy coś, czego wcale nie szukamy i może to będzie właśnie to, czego naprawdę szukamy”…"

  
BARTOSZ SZCZYGIELSKI
"Nie wiem czy mam ulubioną książkę z dzieciństwa, ale duży sentyment mam do „Doktora Dollitle”, którego wieczorami czytał mi ojciec. Pamiętam, że fascynowała mnie zdolność doktora do porozumiewania się ze zwierzętami i chyba do dziś mi to zostało, bo do każdego napotkanego psa muszę powiedzieć kilka słów. I choć wiem, że mi nie odpowie, to jednak wyobrażam sobie, co może myśleć. Zdecydowanie książki rozwijają wyobraźnię dzieci, co przekłada się na ich całe późniejsze życie, choć mogą tego nawet nie rozumieć. U mnie tak właśnie było i jestem wdzięczny rodzicom, że pamiętali o czytaniu."



JOANNA OPIAT-BOJARSKA 

1 komentarz:

  1. O, jaka fajna inicjatywa.Wszystkie te książki uwielbiamy w rodzinie. A młodsze pokolenie na pewno zapamięta z dzieciństwa książkę trzymaną przez R.Małeckiego,bo książki Davida Walliamsa są odlotowe i zapadają w pamięć.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Filia nr 25 , Blogger