14:41

Międzynarodowy Dzień Książki dla Dzieci, cz. II

Znacie kogoś, kto w dzieciństwie nie miał ulubionej książki? My nie! Z okazji Międzynarodowego Dnia Książki dla Dzieci, obchodzonego 2 kwietnia, mamy dla Was liczne przykłady na potwierdzenie tej tezy. Filia nr 25 zaprosiła pisarzy oraz pracowników Miejskiej Biblioteki Publicznej w Katowicach do zaprezentowania czytelnikom tytułów, które darzą szczególnym sentymentem i kojarzą z najmłodszymi latami. Może znajdziecie wśród nich także swoją ukochaną lekturę?

W poście przedstawiamy fotografie i komentarze, którymi podzielili się z nami pisarze.
Wszystkim jeszcze raz serdecznie dziękujemy! Następne już jutro :)



MARTA MATYSZCZAK
"Moją ukochaną książką w dzieciństwie były "Dzieci z Bullerbyn" Astrid Lindgren. To właśnie ten zaczytany, przyozdobiony naklejkami egzemplarz ze zdjęcia towarzyszył mi w chwilach, gdy było mi smutno i chciałam sobie poprawić humor spotkaniem z Lisą, Lassem, Bossem, Ollem, Brittą i Anną. Podczas lektury miałam wrażenie, jakbym sama uczestniczyła w ich szalonych zabawach. Wracałam do Bullerbyn chyba z dziesięć razy, a teraz ta niewielka książeczka jest dla mnie wspaniałą pamiątką."



MARTA KISIEL
"Jak głoszą rodzinne legendy, czytać nauczyłam się, mając lat cztery i pół, i z miejsca zaczęłam tę umiejętność intensywnie wykorzystywać. A jedną z najpiękniejszych chwil, jakie pamiętam z dzieciństwa, był dzień, kiedy dostałam pierwszą legitymację szkolną i poszłam z mamą zapisać się do osiedlowej biblioteki. Czytałam dużo i namiętnie, czemu wybitnie sprzyjał fakt, że byłam bardzo chorowitą jedynaczką w czasach bez multimedialnych pokus i rozrywek. A co czytałam? Tytułów mogłabym wymienić dziesiątki, większości z nich nie pamiętają już pewnie nawet najstarsi górale, ale trzy zostały we mnie na zawsze: „Bracia Lwie Serce”, „Piotruś Pan w Ogrodach Kensingtońskich” oraz moja najukochańsza część „Opowieści z Narnii”, czyli „Srebrne krzesło”.


Dlaczego właśnie te trzy? I dlaczego nie potrafię wybrać spośród nich tej jednej? Wtedy tego nie dostrzegałam, lecz dziś, gdy patrzę z perspektywy wielu lat i wielu książek, widzę, co je łączy. Są to historie… smutne — i w tym smutku wyjątkowo piękne, urzekające. Nie szczędzą łez ani bohaterom, ani czytelnikom, konfrontują ich ze śmiercią, stratą, rozpaczą, złem, ale też pokazują w oddali światełko nadziei i mówią: nie poddawaj się, wytrwaj, szukaj drogi, odpowiedzi, szukaj przyjaźni, miłości, dobroci, która ocali wszystkich wbrew wszystkiemu. A przy tym cała ta fantastyczna przygoda, niesamowitość wymyślonych krain czeka nie gdzieś hen, daleko, w odległej galaktyce, a tuż-tuż: za drzwiami w szkolnym murze, po Zamknięciu Bram pobliskich ogrodów albo… po śmierci, która jest przecież niczym innym jak tylko kolejnym przejściem na Drugą Stronę tego, co znamy. Brzmi trochę… strasznie? Owszem. Lecz Astrid Lindgren, James Matthew Barrie i Clive Staples Lewis potrafią niepostrzeżenie oswoić czytelnika z największymi nawet lękami. Na tym właśnie polega wielka literatura dla małych ludzi.


Piękne, nieśmiertelne, klasyczne, dla dziecka w każdym dziecku i każdym dorosłym. Polecam najgoręcej."
———————————

Astrid Lindgren, „Bracia Lwie Serce”, tłum. Teresa Chłapowska, Nasza Księgarnia

James Matthew Barrie, „Piotruś Pan w Ogrodach Kensingtońskich”, [w:] James Matthew Barrie, „Przygody Piotrusia Pana”, tłum. Maciej Słomczyński, Wydawnictwo Dolnośląskie

Clive Staples Lewis, „Srebrne krzesło”, tłum. Andrzej Polkowski, Media Rodzina



MACIEJ SIEMBIEDA
"Moja ulubiona książka dzieciństwa to "Baśnie z dalekich mórz i oceanów" wydane w 1969 roku w Gdańsku. Dostałem je na ósme urodziny. Stały się tak niezwykłą podróżą wyobraźni, że po ich wielokrotnej lekturze marzyłem tylko o jednym: żeby kiedyś zobaczyć morze, które wtedy od moich rodzinnych Starachowic dzieliła niemalże galaktyka. Po paru latach się udało i do dziś pamiętam zachwyt, jaki sparaliżował mnie, gdy wyszedłem zza wydmy w Jastrzębiej Górze i przeniosłem się w świat tych baśni. Nigdy bym nie przypuszczał, że kiedyś zamieszkam w Sopocie, a ta książka ze mną."

 

JAKUB MAŁECKI
"Ukochaną powieścią mojego dzieciństwa był "Powrót Tarzana". Darzyłem ją miłością z wielu powodów. Przede wszystkim, była po prostu wspaniała. Po drugie, pozwalała mi stłumić wyrzuty sumienia z powodu tak częstego chodzenia po drzewach. Po trzecie, uczyła cierpliwości, bo siedząc na drzewach, pilnie wypatrywałem i nasłuchiwałem wrogich małp wśród koron. Czytając "Powrót Tarzana" kolejne razy, nie wiedziałem jednak, że tuż za zakrętem mojego życia czeka Wielka Niespodzianka. Otóż, okazało się, że moja ukochana książka to tak naprawdę drugi tom cyklu. Nie wiedziałem o istnieniu pierwszego. Kiedy dowiedziałem się prawdy, popędziłem do biblioteki i z niedowierzaniem wypożyczyłem tom pierwszy "Tarzan wśród małp". Wielka przygoda dopiero się zaczynała."

 PRZEMYSŁAW SEMCZUK
"Może miałem sześć lat. A może siedem. Nie pamiętam. Za to pamiętam świat, który pochłonął mnie bez pamięci. Bromba i jej przyjaciele, Kajetan Chrumps, Gluś Filmowiec, Fikander, Malwinka, kot Makawity, Psztymucel. Właśnie, Psztymucel Nulek. Z racji mojego imienia, w rodzinie nazywano mnie Psztymuclem. Choć zawsze wolałem być Glusiem Filmowcem. Trochę mi się udało, bo w dorosłym życiu przez kilka lat zajmowałem się filmowaniem ślubów, chrztów i komunii. „Bromba i inni” Macieja Wojtyszki, jak widać zawładnęła nie tylko moją dziecięcą wyobraźnią. W 2003 roku, opowieść o ukrytych stworzonkach, jako jedna z pięćdziesięciu, została wpisana do Kanonu Książek dla Dzieci i Młodzieży. I to mnie nie dziwi. Bo ta historia wciąga dzieciaki tak samo, jak mnie wciągnęła pod koniec lat 70. Jeśli zatem nie wiecie kim jest Bromba, to jesteście Mugolami. A tak, ten świat też mnie wciągnął, ale już jako całkowicie dorosłego. Dlatego czym prędzej poznajcie moich dziecięcych bohaterów. Tych, którymi zajmuję się obecnie, nie pokazujcie dzieciom. Bo to już bajki wyłącznie dla dorosłych."


MAŁGORZATA ROGALA

"Moją ulubioną książką w dzieciństwie był "Nils Paluszek" Astrid Lindgren, zbiór opowiadań w tłumaczeniu Ireny Wyszomirskiej, z pięknymi ilustracjami autorstwa Hanny Czajkowskiej. Przedstawione w nim historie niesamowicie pobudzały moją wyobraźnię; wchodziłam w wykreowany na kartach książki świat i przepadałam bez reszty: bawiłam się z Lizelottą, chciałam mieć ziarno, z którego wyrośnie lalka, uczestniczyłam w balu elfów i naprawdę bałam się rozbójników... Nie jestem w stanie powiedzieć, ile razy czytałam te opowieści, często do nich wracałam, mimo że miałam na półce inne ulubione książki. Dzisiaj myśl o nich wciąż porusza we mnie czułą strunę i wywołuje tęsknotę za czymś, czego nie potrafię określić."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Filia nr 25 , Blogger