"Kiedy siedzę sobie grzecznie przy kawiarniamym stoliku, zatopiony w lekturze gazety albo, nie daj Boże książki, a tu nagle ktoś znajomy lub, co gorsza, nieznajomy, podchodzi i pyta, czy może przeszkodzić/dosiąść się/pogadać, bo najwyraźniej uznał, że czytać można tylko z nudów i z braku lepszych zajęć.
Zawsze mnie wtedy korci powtórzenie za poetą, że "jestem w nastroju nieprzysiadalnym". Jednak już teraz wykorzystam ten felieton i ulokuję produkt swej oldskulowej myśli: czytam, bo kocham. A już czytanie przy jedzeniu to czysta poezja, co moja mama próbowała przez lata mi wyperswadować - a to maczugą dobrego wychowania, a to kijem potencjalnych wrzodów na czymś tam w środku mnie czytającego, a to pałką niedocenienia smaków w trakcie lektury. Bez rezultatu. więc się pogodziła z porażką pedagogiczną i potem już tylko kręciła głową, patrząc, jak podanego schabowego najpierw kroję sobie na kosteczki, żeby potem w trakcie lektury nie rozpraszać się zbytecznie." To tylko fragment większego tekstu zamieszczonego w Newsweeku nr 15/2013, a ja go znalazłam w książce pt. "Między wariatami", opublikowanej w zeszłym roku przez wydawnictwo Wielka Litera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz